Do tej pory byłam pewna, że moje ptactwo jest w 100 % bezpieczne. Mam na myśli zagrożenie ze strony psów. Na tą część "pierzastą" jedynie malamuty nie miały wstępu, bo ich obawiałam się najbardziej.
Jakże się myliłam, to właśnie białasy ... no właściwie jedna sunia ... przetrzebiła mi stado kur.
Udusiła 20 sztuk. 13 kogucików i 7 kur ( 2 co się niosły, 3 miały się zacząć w grudniu i 2 na wiosnę)
Już pierwsze symptomy miałam kilka dni wcześniej, razem z młodymi wykończyła kurę. Kurę, która nagminnie wyskakiwała ze swego kurzego podwórka i wędrowała po całym ogrodzie.
Aria ( bo to o niej mowa), gdy była sama to kurą się nie interesowała, małe na kurę też nie zwracały uwagi ... ale gdy mamusia razem z małymi została sama ... to kura już tego nie przeżyła :(
I tak skończyła, oprawiłam ją i maluchy potem ją zjadły.
Zaczęłam krzyczeć ... kto to zrobił ...
To im na sen się zebrało , a Arii to już dawno nie było.
I właśnie na ten fakt zabicia kury powinnam zwrócić uwagę, ale niestety tak się nie stało. Pomyślałam, chodziła kura to się nią zainteresowały.Trudno, stało się.
Nie przewidziałam, że w Arii odezwie się instynkt łowcy !!!
Sunia jest na szczególnych prawa, bo była ciężko chora, i dlatego spała w domu na kanapce. Wypuszczana była na spacery na ogród, żeby żaden psiak jej nie potrącił !!! Chuchana i dmuchana, więcej miała prześwietleń, badań zrobionych niż ja na swój bolący kręgosłup .... i w czwartek po południu poszła jak zwykle na swój spacerek. Coś długo nie wracała, bo zawsze pod balkonówką szczekała by ją wpuścić. Poszłam .... i to co zobaczyłam, poraziło mnie. Przecisnęła się pod siatką i dostała się do kur. Leżały wszędzie, a ona ganiała za następnymi.
Nogi miała takie sprawne, że hej . Od razu dostała eksmisję na korytarz, skoro taka sprawna :) ... musiała ...dopóki mężowi nie przejdzie złość na nią :))) to lepiej niech mu schodzi z drogi. :)))
Sama nie wiedziałam czy pisać o tym czy nie, ale w sumie przecież jakakolwiek hodowla to nie tylko same przyjemności, to są i przykre dni. I zdarzenia, które potrafią tak podnieść ciśnienie, że byle co go nie uspokoi. No chyba, że dobra nalewka :)))
Teraz już Aria spaceruje tylko po podwórku, chyba, że pod kontrolą to po ogrodzie.
Masz rację hodowla to nie tylko przyjemności , przykro mi z powodu tak dotkliwej straty , natura łowcy dała o sobie znać , droga Mirko zapraszam do mnie po odbiór wyróżnienia :) a Samoyedy i tak mi się bardzo podobają :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ilona
No właśnie, hodowla to nie tylko blaski ale i cienie. I uważam, że o tych cieniach też trzeba pisać.
UsuńWydaje mi się, że u suni natura łowcy dała znać przy maluchach. Brak mleka, a u niej ogromna wola nakarmienia małych. No to zapolowała, a samoyed to przecież pies pierwotny.
Dziękuję za wyróżnienie i pozdrawiam.
No takiego zdjęcia i relacji to się nie spodziewałam! A to łowczyni! A taka śliczniutka i słodka, a pod skórą dzikie zwierzę!!! Choć mój M. mówi, że nasza pewnie też by tak zrobiła.......
OdpowiedzUsuńWspółczuję serdecznie, bo to strata wielka! A tak chuchaliście na te kurki (jak zresztą na wszystkie zwierzaki).
Kolejna nauczka...
Pozdrawiam serdecznie i życzę już spokojnych dni i może troszkę tej nalewki uspokajającej:).
Buziaki!
Ewuś,ja jak zobaczyłam efekt jej łowów, to myślałam , że zawału dostanę. No cóż nauczka na przyszłość, nie lekceważyć żadnego sygnału.
UsuńA mówią, że człowiek całe życie się uczy ... sama sie przekonałam, że to prawda.
Pozdrawiam
Witaj Mirko! Rozumiem Twoje zmartwienie, bo w zeszłym roku moja suczka zrobiła to samo z kurą. Mieliśmy wówczas tylko cztery kury, więc strata była dotkliwa. Dziś kur jest kilkadziesiąt. A suczka zmądrzała i nabrała wobec kur instynktów opiekuńczych. Stara się teraz bronić ich przed jastrzębiami i innymi intruzami.Odtąd jest spokojniej w moim ogrodzie. Czego i Tobie z całego serca życzę - może się udać, trzeba tylko troszkę nad pieskami popracować, nauczyć je tego szacunku dla kur, na początku je tymi kurami odrobinę strasząc...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło o wschodzie słońca i zapraszam na swój blog.
Witaj Olgo.
UsuńKury mamy już dwa lata i to dopiero pierwszy taki przypadek, i to u suni za którą bym głowę kładła na pieniek, że nic takiego nie zrobi. Jak już pisałam, wydaję mi się, że to przez fakt, że już nie mogła karmić ( brak mleka) i chciała to jakoś po swojemu załatwić.
Do tej pory żaden nasz psiak nie wykazywał, i nie wykazuje, nawet najmniejszych instynktów by zapolować na kury.
Na blogu już byłam, bo zaglądałam do blogów, które wyróżniła Ilona :)))
Pozdrawiam
O matuniu ..... To ci Aria tego to się nie spodziewałam :( Ja już widzę dobitego Jacka tym kataklizmem .Tyle kur w jeden dzień !!! Co za szczęście że mój Szinuś z tą panią nie ma nic wspólnego :PPPPPP
OdpowiedzUsuńPs No to teraz przez cały miesiąc na obiad rosół z kury macie :PPP
Buziaki Aga
Aguś, myśmy już wszystko obgadały :)))
UsuńA co Jacek wygadywał, to do publikacji się nie nadaję :)))
Pozdrawiam
Bardzo współczuje takiego pogromu!!! Zgodzę się w 100% że hodowla ma blaski i cienie. Szkoda pierzastych. Moje psiaki tolerują bażanta w salonie. Papugi je tego nauczyły że pierzaste jest ok, i choć z ostatnią papugą pożegnałam się kilka dni temu, zrobiła dobrą robotę bo bażant ma spokojne życie. Wczoraj go nawet pod moją nieobecność wypuściły z klatki i tak wszyscy chodzili po salonie. Mam nadzieję że tak zostanie, choć wiem że Brigi ma zapędy łowieckie. Jak się ma zwierzaki to ciągle trzeba wszystko przewidywać, a naprawdę nie wszystko się da ;((( Pozdrawiam Was w uszczuplonym składzie!
OdpowiedzUsuńGwenaelle, no właśnie najgorzej boli to, że był sygnał a ja to zlekceważyłam. Największy żal mam sama do siebie.
UsuńTo musi być fajny widok, Twoje psiaki i spacerujący przy nich bażant :)))
Serdecznie pozdrawiam
OMG :((
OdpowiedzUsuńJakaś kara za taką zbrodnię musi być. Na parę dni na łańcuch? :)
Całe szczęście, że takowego nie posiadamy, bo nie wiem jak by się to dla niej skończyło :))) Po tym co Jacek na nią wygadywał :)))
UsuńAle czas pracuje na jej korzyść, już ją głaszcze :)))
Pozdrawiam
Ha! a ja cieszę się, że mamusia Hanusia już ma się lepiej :) kurek trochę szkoda, bo jajeczka smaczne były...
OdpowiedzUsuńJuż ma się całkiem dobrze, własnie pokazała :) I teraz już na jej jęki-stęki się nie nabiorę :)))
UsuńO rany.... no to rzeczywiście pogrom.:( To niestety tak jest że drapieżnikowi do końca ufać nie można. Też myślę że to przez dzieciaki... Zastawiałam się jak tu kury zabić dla moich drapieżników, żeby zawału nie dostać przy tym i się nawet śmiałam że może zostawić to w rekach drapieżników ( jedzą wg BARF), ale widzę że instynkt niestety nie zawsze zadziała prawidłowo, bo powinna zamordować jedną i zanieść sobie i dzieciom , a nie od razu całe stado :( Bardzo mi przykro, wiem że niby się wie że się ma drapieżniki w domu ,ale koszmarnie się o tym przekonywać w takich sytuacjach. Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńSarenzir, teraz to już bez "skoków ciśnienia" mogę o tym mówić :)
OdpowiedzUsuńNo cóż teraz też wiem kogo mam pod dachem :)
Gdyby zamordowała i zaczęła jeść albo przyniosła pod dom to bym zrozumiała, a tu dziewczyna zaszalała sobie :)))
A z zabijaniem pierzastych to też jkoś nie radzimy sobie, chyba będą musiały żyć aż do śmierci :)))
Pozdrawiam