PIERWSZY I JEDYNY TAKI BLOG O SAMOYEDACH

niedziela, 4 listopada 2012

Rozebrała się jak kura do rosołu ...

Do tej pory byłam pewna, że moje ptactwo jest w 100 % bezpieczne. Mam na myśli zagrożenie ze strony psów. Na tą część "pierzastą" jedynie malamuty nie miały wstępu, bo ich obawiałam się najbardziej.
Jakże się myliłam, to właśnie białasy ... no właściwie jedna sunia ... przetrzebiła mi stado kur.
Udusiła 20 sztuk. 13 kogucików i  7 kur  ( 2 co się niosły, 3 miały się zacząć w grudniu i 2 na wiosnę)
Już pierwsze symptomy miałam kilka dni wcześniej, razem z młodymi wykończyła kurę. Kurę, która nagminnie wyskakiwała ze swego kurzego podwórka i wędrowała po całym ogrodzie.
Aria ( bo to o niej mowa), gdy była sama to kurą się nie interesowała, małe na kurę też nie zwracały uwagi ... ale gdy mamusia razem z małymi została sama ... to kura już tego nie przeżyła :(
I tak skończyła, oprawiłam ją i maluchy potem ją zjadły. 

 Najbardziej to mi było żal tych jajek ...

A tutaj sprawcy ...



Zaczęłam krzyczeć ... kto to zrobił ...


 To im na sen się zebrało , a Arii to już dawno nie było.


I właśnie na ten fakt zabicia kury powinnam zwrócić uwagę, ale niestety tak się nie stało. Pomyślałam, chodziła kura to się nią zainteresowały.Trudno, stało się.
 Nie przewidziałam, że w Arii odezwie się instynkt łowcy !!!
Sunia  jest  na szczególnych prawa, bo była ciężko chora,  i dlatego spała w domu na kanapce. Wypuszczana była na spacery na ogród, żeby żaden psiak jej nie potrącił !!! Chuchana i dmuchana, więcej miała prześwietleń, badań zrobionych niż ja na swój bolący kręgosłup .... i w czwartek po południu poszła jak zwykle na swój spacerek. Coś długo nie wracała, bo zawsze pod balkonówką szczekała by ją wpuścić. Poszłam .... i to co zobaczyłam, poraziło mnie. Przecisnęła się pod siatką i dostała się do kur. Leżały wszędzie,  a ona ganiała za następnymi.
Nogi miała takie sprawne, że hej . Od razu dostała eksmisję na korytarz, skoro taka sprawna :) ... musiała ...dopóki mężowi nie przejdzie złość na nią :))) to lepiej niech mu  schodzi   z drogi. :)))
Sama nie wiedziałam czy pisać o tym czy nie, ale w sumie przecież jakakolwiek hodowla  to nie tylko same przyjemności, to są i przykre dni. I zdarzenia, które potrafią tak podnieść ciśnienie, że byle co go nie uspokoi. No chyba, że dobra nalewka :)))
Teraz już Aria spaceruje tylko po podwórku, chyba, że pod kontrolą to po ogrodzie.