PIERWSZY I JEDYNY TAKI BLOG O SAMOYEDACH

piątek, 27 lipca 2012

Co nowego w wolierach

Świergotki zniosły siedem jajek i wychowały całą siódemkę.
Mamy sześć zielonych i jedną seledynową 
Dorosła seledynowa
                                                                       Dorosłe zielone



                                                Koza znosi jajka, ale nie ma ochoty usiąść na nich.


Rozelka zniosła cztery jajka, ale wychowały tylko jedno pisklę.
Pozostałe nie były zalężone.
Tutaj rodzice pilnują młodej, uczy się latać.

 A pawie ciekawe wszystkiego co nowe ... musieliśmy siatkę zabezpieczyć pleksi, bo  dziobały młode papużki
  


U góry i na dole swiergoty po odchowaniu młodych.
                                    Wyglądają bardzo biednie.

Rozele jak i świergoty,  razem dokarmiają swoje dzieci gdy te opuszczą już domki lęgowe. Po rozelach nie było widać żadnej różnicy, no ale one tylko jedno małe karmiły.

Mały bażancik.

Mamy bażanty wysiedziane i odchowane przez kury zielononóżki, przez kury bażancie i z inkubatora. Najmniej boją się nas maluchy odchowywane przez bażancice, a najbardziej te odchowywane przez kury. Wynika to z tego, że kura na nasz widok stroszyła się, wołała młode do siebie i one uczyły się, że człowieka trzeba się bać. Wpajała im swoje zachowanie :) Bażancia kura nie traktowała nas  jak wroga, nie uciekała przed nami i tak zachowywały się jej młode. A te z inkubatora to nazwałam  "maluchami z chorobą sierocą". Musiały się uczyć wszystkiego np. drapania w ziemi czy tego, że np;robaka można zjeść.
 Inkubator sprzedaliśmy !!!
Kąpiele słoneczne. 
Jak tylko troszkę podrosły już wskakiwały na gałęzie.



A tutaj tata podczas zmiany upierzenia. 
 Jest wspaniałym ojcem, małe chowały się pod nim gdy było zimno.
Myślałam, że tylko kury-matki tak się zachowują. Bo przecież kogut kur zielononóżek to swoje maluchy przeganiał.
  

 Tutaj uczy je jeść.

 A tutaj bażanty w wolierze z papugami.

 Jak podrosły to wszędzie było ich pełno. 

 A jeszcze nie tak dawno były takie małe :)
 Młodzież sypia już "na wysokościach" :)))
Tyle ich bo są tutaj maluchy odchowane przez zielononóżkę.

Obudziłam ......



   Czyż nie jestem uroczy :))))


A to zdjęcie zrobiłam przed chwilą .
Dobranoc :)))

4 komentarze:

  1. Mireczko! Jaka cudna fotorelacja!!!Toż u Ciebie tyle się dzieje, że wszystkie programy telewizyjne i internet wysiadają! Ptaszory wszystkie są śliczne i pewnie się powtórzę, ale Twoje podejście jest wspaniałe! Towarzyszysz tym maluchom i "rezonujesz" z nimi zauważając wszystko! Chylę czoła!!! Jesteś niemożliwie empatyczną i ciepłą osobą! Jestem Twoją fanką........
    Ściskam Cię mocno i życzę dalszych sukcesów w hodowli wszelakiej!

    U mnie natomiast tak sobie, miotam się między domami dwoma i raczej mam doła.
    Buziaki przesyłam serdeczne i dzięki, że jesteś!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowne na taką relację własnie czekałam!!!!
    Mój bażantek też ma chorobę sierocą bo jest bardzo samotny. Niestety oswoił się ze mną na tyle że nie bardzo mógł dołączyć do dzikiego rodzeństwa które biega po moim ogrodzie. Taki bidulek z niego, twoje mają siebie, a jak wiadomo w grupie raźniej. Mój trafił do mnie bo nie radził sobie jeszcze z chodzeniem jak już matka wyprowadziła resztę z gniazda i malec turlał się po drodze i nie mógł nadążyć, nie przeżyłby a tak żyje choć miał duże problemy z wolem.
    Pozdrawiam Twoją całą piękną menażerię!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Śliczne ptaszyska! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ooo jakie nowości :)
    Bardzo ciekawe te różnice w wychowaniu przez bażancią i kurzą mamę... zdjęcie na arbuzie świetne :)

    OdpowiedzUsuń